poniedziałek, 28 lipca 2014

Tarta jogurtowa z jagodami

Hej!
Dziś chciałabym wam pokazać tartę, którą ostatnio upiekłam. Nadzienie jest zrobione z jogurtu greckiego, ale bardziej smakuje jak sernik :P Można ją jeść zarówno przed jak i po schłodzeniu, upieczona tarta jest już ścięta więc nie ma obaw z krojeniem. Na górę możecie położyć również inne owoce np. maliny, borówki lub inne sezonowe. Tarta jest mało słodka i mogłabym nawet powiedzieć "dietetyczna" ;) W samej masie jest tylko pół szklanki cukru i 1,5 łyżki miodu. To na pewno zdrowsze niż ciastko z bitą śmietaną :)

Przepis: http://www.mojewypieki.com/przepis/tarta-z-pieczonym-jogurtem-greckim-i-owocami-lesnymi
Moje modyfikacje:
- ciasto: 120g masła, zamiast 90 masła i 30 smalcu
- krem: 1/2 szklanki cukru pudru, zamiast 3/4 + użyłam prawdziwego miodu
- góra: na wierzch tarty rozsmarowałam bardzo cienką warstwę białej czekolady, aby owoce się przykleiły
- tartę wraz z nadzieniem piekłam trochę dłużej, ok. 45 minut












Myślę, że to super przepis na wakacje. Tarta jest bardzo lekka, można ją jeść na zimno no i wykorzystujemy owoce, które dostępne są tylko latem. Dodatkowo dość szybko się ją robi,
nadzienie zajmuje kilka minut, ciasto też łatwo się zagniata. Smacznego :)

czwartek, 24 lipca 2014

Wyjazd w Tatry, trochę o internecie, dziwna wena...

Hej!
        W sobotę wróciłam z gór i zaczęłam nadrabiać internetowe zaległości. O tak, to czytanie komentarzy, wchodzenie na milion blogów i oglądanie mnóstwa filmików na youtube... Znacie to? Tak jak większość nastolatków korzystam internetu codziennie, część czasu spędzam na przeglądanie stron które w zasadzie do niczego mi się nie przydadzą lub oglądanie filmików, które zazwyczaj też nie mają sensu. Patrzę na zegarek - 4 godziny minęły. Jak to? Przecież nic nie zrobiłam, przejrzałam raptem facebooka, weszłam na kilka blogów, no może poznałam kilka nowych kanałów na yt.

        Zawsze później jestem na siebie trochę zła, przecież mogłam przez ten czas przeczytać książkę, wyjść na rolki, ulepić coś czy wypróbować jakiś nowy przepis. Często myślę, że chyba trzeba to ograniczyć, próbuję, ale... przecież w internecie można robić pożyteczne rzeczy, a ja i tak nie mam żadnych planów na ten dzień więc chyba nic się nie stanie jak znowu odpalę laptopa,  tylko na chwilę... Tak zazwyczaj się to kończy ;)

       W trakcie 10 dni wyjazdu, ani razu nie chciałam skorzystać z internetu, choć miałam do tego okazję. Nawet zastanawiałam się dlaczego mi tego nie brakuje? To dziwne, przecież używam laptopa codziennie, w wakacje w zasadzie cały dzień. Myślę, że odpowiedzią jest nuda. Nuda. Na wyjeździe prawie codziennie wychodziliśmy na górskie wycieczki trwające tak 4-9 godzin, później byliśmy zmęczeni więc jedyne co robiliśmy to jedliśmy jakiś obiad i odpoczywaliśmy. W ciągu dnia korzystanie z internetu dla rozrywki jest po prostu najłatwiejszą opcją, wręcz banalną. Kilka przyciśnięć, kilka ruchów na klawiaturze i można zrobić prawie wszystko. No prawie, bo ciągle siedzimy zgarbieni w pokoju. Tak, internet strasznie marnuje czas. To znaczy, my go marnujemy.

      Wiem, że nie jestem najlepsza w pisaniu (wolę równania chemiczne), ale po prostu chodzi mi o to, że może inni też tak mają - myślą, że są uzależnieni od internetu, ale jeśli zapuka do nich Człowiek Rozrywka i wyrwie ich z domu to spędzą fantastyczny czas i ani trochę nie będzie im brakować komputera.



    No dobra, szczerze to nie sądziłam, że napiszę coś takiego :P Jakoś nigdy nie szło mi pisanie o czymś innym niż tematyka bloga. Po za tym, co to za temat? Internet? Przecież to okropnie oklepane. Ale niech już będzie ;) Przy okazji napiszę krótko o moim wyjeździe, w końcu i tak wszystko przeczyta tylko z 10% czytelników...


    Tak jak wam mówiłam, wyjechałam w góry, dokładniej do Kościeliska - małej miejscowości pod Zakopanem. Mieliśmy kilka zaplanowanych tras i wszystkie przeszliśmy więc cieszę się, że starczyło nam sił, a w zasadzie pogody. Było tylko kilka dni w trakcie których nie lało, na szczęście burze były zazwyczaj wieczorem, ale czasem też padało w południe. W każdym bądź razie, wole taką pogodę niż 25-30 stopni, w górach to na prawdę nie jest fajne :< No dobra, gdzie właściwie byliśmy?


1. Czerwone Wierchy, czyli Ciemniak, Krzesanica, Małołączniak i Kopa Kondracka.
Była to najdłuższa wycieczka, dojście do szlaku, wejście na szczyty i powrót przez Halę Kondratową zajęło nam łącznie prawie 9 godzin (oczywiście wliczając przystanki). Na początku było dość trudno (tzn. dla mnie było trudno, a ja niestety prawie w ogóle nie mam kondycji, szczególnie na początku), ale potem odcinki które wydawały się bardzo długie okazały się krótkie (zazwyczaj jest odwrotnie) i samo przejście przez wierchy  było bardzo przyjemne :P Aha, i były to nasze pierwsze dwutysięczniki, najwyższa jest Krzesanica i ma 2122m n.p.m. :> Chyba z żadnego innego szczytu nie widziałam tak pięknych widoków:







2. Czarny staw pod Rysami
Czyli przedłużenie oklepanej trasy Palenica - Morskie Oko. Do Morskiego idzie się ok. 2h ( w jedną stronę), szeroką, asfaltową drogą, można tam nawet dojechać wozem konnym... Tak, dobrze przeczytaliście. Idzie się praktycznie ulicą bez namalowanych linii, jest to trasa bardziej dla tych, którzy nie pojechali "w góry" tylko "do Zakopca" np. z dziećmi i chcieliby udać się na spacer. Sama trasa jest dość łatwa, choć dla mnie i tak męcząca i bardzo monotonna (no heloł 2h po asfalcie) ale nie chcę was broń Boże zniechęcać bo Morskiego Oko jest bardzo malownicze ;) Druga część trasy to dojście do stawu, które zajmuje ok. 1h. Przy dobrej widoczności widać Rysy i ogółem jest tam bardzo ładnie :)





3. Dolina Kościeliska, Jaskinia Mylna i Jaskinia Mroźna.
O samej dolinie i jaskimi Mroźniej nie będę już pisać, bo widzę, że mam jakąś wenę i nie chcę żeby było za długo. Jaskinia Mylna - jeśli lubicie pogubić się trochę, pochodzić na kolanach, poczołgać, poschylać, pokucać, ubłocić, umoczyć i poczuć się przez chwilę jak Gollum to jest to miejsce dla was :D Na prawdę nie wiem jak to miejsce opisać, ale jest to po prostu jaskinia, ale taka mało "uturystyczniona", nie ma do niej biletów, w środku nie ma świateł, wchodzi tam dość mało ludzi i jest bardzo nisko. Dzieci mają tam zdecydowanie łatwiej ;) Krótkimi chwilami jest trochę strasznie i nikomu nie życzę tam zostać, ale z dobrymi latarkami (najlepiej czołówkami) jest na prawdę super. Jeśli będziecie w okolicach Zakopanego to bardzo polecam to miejsce :)



cóż, z jaskini oczywiście nie mam zdjęć, ale wychodząc powitał nas taki oto gryzoń^^

4. Dolina Chochołowska
Idealna na bardziej lajtowy dzień.



5. Kasprowy Wierch
Co prawda już tam byłam, ale wjechałam kolejką. W zimie. Nie było widać niczego, mleko. Mleko. Mgła. Tylko. Więc postanowiliśmy znowu tam się znaleźć z nadzieją na widoki. Idąc traciłam nadzieję, bo była mega duża mgła (widoczność tak z  5-6metrów i szła burza) więc myślałam, że na górze znowu nie będzie niczego widać. Faktycznie, jak weszliśmy było bardzo wietrznie, zimno i mgliście, ale pogoda w górach zmienna więc po chwili się trochę rozpogodziło i widoki były zdecydowanie lepsze niż w zimie ;) Podejście na Kasprowy w skali trudności było takie średnie, i tak robiłam sobie co chwilę przystanki, ale ja na prawdę inaczej nie umiem ;) Wyruszyliśmy Doliną Suchej Wody, do Murowańca (schronisko) i później szlakiem na Kasprowy, zjechaliśmy na dół kolejką,








Odwiedziliśmy też, dosłownie na chwilę, Sary i Nowy Sącz, weszliśmy na Gubałówkę, byliśmy kilka razy w Zakopanem aha i jedliśmy w karczmie w której były Kuchenne Rewolucje Magdy Gessler, ale jedzenie tam było takie sobie, a uwierzcie, że nie jestem za bardzo wybredna ;) Z góry dzięki + wielki pokłon, jeśli przeczytaliście całego posta, swoją drogą jestem ciekawa ile was jest... :P
Widok z Gubałówki:



PS: I pomyśleć, że początkowy tytuł tego posta to "Tutorial na ananasa z modeliny", musiałam go trochę zmodyfikować, ale tutorial oczywiście się pojawi - wszystkie zdjęcia już przerobione ;) 
edit: dokładniej już się pojawił ;)

PPS: Wszystkie zdjęcia z tego posta zrobił mój tata.

Napiszcie koniecznie jak wy spędzacie wakacje - wolicie górskie wędrówki czy wygrzewanie się na plaży?
A może preferujecie sporty wodne? :)

Do napisania, Agrafka

wtorek, 22 lipca 2014

Tutorial na ananasa z modeliny (kolczyki ananasy)

Hej!
Dzisiaj zapraszam was na tutorial, o którym wspominałam już wcześniej.   Jest dość długi i ma mnóstwo zdjęć więc podzieliłam go na 3 części.  Mam nadzieję, że wszystko jest zrozumiałe ;)

Oczywiście możecie użyć innych kolorów itp. Wiadomo, że ananasy są różne, po za tym każdy dąży do innego efektu. Ja chciałam, żeby ananasy wyszły jak najbardziej realistycznie, ale jeśli chcecie coś bardziej bajkowego, jak dom Spongeboba to po prostu użyjcie bardziej energetycznych kolorów - żółtego, jasnej, trawiastej zieleni itp :)

Aha i już oczywiście wróciłam z gór, więc niedługo pojawi się bardzo dziwny post spowodowany moją nagłą weną...




Część pierwsza - patyczek

1. Zaczynamy od zrobienia "patyczka", który będzie potrzebny do zrobienia wszystkich tych wypustek w ananasie. Na początku używamy kremowej modeliny, lepimy z niej walec (mój miał prawie 3cm długości, ale dużo patyczka mi zostało, więc jeśli macie zamiar zrobić tylko parę ananasów, zróbcie krótszy), spłaszczamy go.




3. Zginamy w taki sposób, jak na zdjęciu.


4. Do dołu przyklejamy trochę modeliny w innym kolorze. U mnie jest to taki ceglasto-brązowo-pomarańczowy.


5. Ten sam kolor nakładamy na kremowy.


6. Teraz wkładamy kolor pomarańczowy, najlepiej zmieszać go trochę z beżowym i przezroczystym. Dążymy do uzyskania walca, więc brzegi należy lekko zaokrąglić.


7. Ten sam kolor wkładamy po drugiej stronie, robimy trzy małe wałeczki i kładziemy dwa na górze oraz 1 na dole.


8. Teraz przecinamy ceglasty kolor modeliny nożykiem.


9. I wkładamy pomiędzy dwie części kolor brązowy.


10. Teraz wszystko ściskamy, na dół i górę kładziemy paski bardzo jasnej, brudnej zieleni.


11. Bierzemy teraz trochę bardziej intensywny kolor i obtaczamy cały walec.


12. Powtarzamy tą czynność, używając koloru zgniłej zieleni (tak wiem, dużo w tym całym tutorialu mieszania kolorów ;))


12.  Teraz zaczynamy lekko ściskać i jakby wydłużać nasz wałek. Ważne jest to, żebyśmy nie zaczynali od razu go rolować rękami bo wtedy możemy popsuć wzór.


13. Kiedy nasz wałek jest już trochę dłuższy i cieńszy, możemy zacząć rolować go na podkładce.
Warto go przeciąć, będzie wam łatwiej i uzyskanie dokładniejszy efekt.


14. Kontynuujemy dopóki nie uzyskamy żądanej wielkości - w przekroju powinno to wyglądać mniej więcej tak:


15. Nasze wałeczki jeszcze raz tniemy na mniejsze części.


16. Układamy je w odstępach np na rozdartym woreczku foliowym, myślę, że możecie też użyć folii aluminiowej. Wkładamy je do zamrażarki na ok. 4 godziny. Najlepiej po np. 3h zacząć już lepić  podstawy ananasów. Ja po prostu włożyłam je ok.13, później robiłam inne rzeczy, zjadłam obiad itp i kontynuowałam już po południu. Możecie też zrobić wałeczki na wieczór, ale nie gwarantuję, że po nocy nie będą za twarde i nie zaczną się kruszyć.




Część druga - podstawa ananasa

1. Najlepiej wykorzystać do tego różne skrawki niepotrzebnej modeliny. Oczywiście możecie od razu użyć zielonego lub żółtego koloru, ale bez sensu marnować tyle modeliny, skoro można wziąć niepotrzebne resztki. Mieszamy je, wyrabiamy i robimy kulkę.


2. A tak swoją drogą, myślicie, że można zrobić bączka z modeliny? Tzn wiadomo, że można, ale ciekawe czy by zadziałał :P



3. Mieszamy różne kolory aby uzyskać odcień zgniłej zieleni. Modelinę cienko rozgniatamy palcami i obtaczamy w niej kulkę.



4. Niepotrzebne resztki odcinamy.


5. Toczymy kulkę tak, aby była gładka.


6. Teraz formujemy kształt ananasa, czyli owal lekko spłaszczony na dole.


 7. Z tego samego koloru lepimy jakby ogonki, tzn stelaże na liście, no po prostu takie kikuty, jakie widzicie na zdjęciu...


8. Jeśli chcecie zrobić zawieszkę lub kolczyki, teraz jest czas żeby włożyć szpilki, ważne, żeby nie wkładać ich do końca. Muszą trochę wystawać, bo liście będą wyższe.


9. Podstawy ananasów pieczemy przez ok.6min, nie chcemy, żeby się zdeformowały w dalszej części.

Część trzecia - 
nakładanie patyczka i formowanie liści

1. Przygotowujemy różne narzędzia - wsuwki, wykałaczki, końcówki nożyków, pędzelków ipt.


2. Patyczki wyjmujemy z zamrażarki.


 3. Kroimy je na mnóstwo części, resztę wkładamy z powrotem do zamrażalnika.


4. Teraz pora na najdłuższą, najbardziej żmudną i szyjobolącą część. Każde kółeczko rozpłaszczamy, przyklejamy do ananasa i dociskamy na obwodzie narzędziami.


5. Robimy rzędy, kółka mogą na siebie nachodzić. Po ok. 3 rzędach możecie znowu upiec ananasa przez 3-5min. po to, aby nie zniszczyć swojej pracy.


6. Nakładamy, rozpłaszczamy... Powinniśmy mieć takie żołędzie:


7. Brzmi prosto, w zasadzie takie jest, ale pochłania mnóstwo czasu!


8. Tak zalepiamy całego ananasa, w międzyczasie możecie go trochę podpiekać.


9. Teraz bierzemy podobny kolor modeliny co podstawa, rozpłaszczamy go, najlepiej na mące aby się nie przykleił. Nożykiem wycinamy listki na kształt wrzeciona.


10. Rozpłaszczamy i wygłaszamy je w palcach, zwijamy u góry i doklejamy do naszej podstawki na liście.
Jeśli chcecie być pewni, że wszystko się dobrze przyklei, użyjcie fimo liquidu.


11. Teraz robimy jakby drugi zawinięty rządek, tym razem na dole.


12. Gotowe :)





Takim oto sposobem w jedynie 36 dość prostych krokach mamy gotowe nasze ananasy :D










Dajcie znać, czy tutorial wam się spodobał i czy macie pomysły na jakieś inne instrukcje :)
Do napisania,
Agrafka