czwartek, 26 marca 2015

Jagodowe tartaletki z modeliny / kolczyki

Cześć!
Muszę przyznać, że jestem z siebie dumna - piszę post w ciągu tygodnia!!!! Dobra, wiem jestem dziwna i bardzo skromna, ale.. ale... czuję, że dawano tego nie robiłam (piątki się nie liczą). A więc, mam już dosyć szkoły i nauki i ciągle towarzyszy mi dziwny miks uczuć: ulga + stres/zmartwienie, albo coś co jest przeciwieństwem ulgi. W każdym bądź razie, każdego dnia cieszę się, bo wiem, że mam jakiś test itp. za sobą, ale równocześnie wiem, że muszę się uczyć do sprawdzianów na następny dzień. Więc to takie błędne koło, którego ruch mogą przerwać jedynie wakacje ;)


Jutro mam tylko dwugodzinną analizę pieśni lub trenu, których jeszcze nie omawialiśmy (tzn. omówiliśmy kilkanaście, ale będziemy musieli zinterpretować jakieś nowe) więc w sumie stwierdziłam, że to oleję bo nie sposób się tego nauczyć, musiałabym znaleźć interpretacje do każdego utworu, co i tak by nie miało sensu. No dobra, próbowałam, ale nie znalazłam żadnych dobrze napisanych prac dot. mniej popularnych pieśni/trenów. Wiec uczyłam się fizyki i nawet już to rozumiem, więc tak... duma mnie rozpiera *znowu*.


Chyba wypada napisać coś o samej pracy... A więc miały powstać śliczne mini tarty z jagodami, ale:

○ same podstawy z ciasta wyszły mi za duże
○ nie wiedziałam jak zrobić wgłębienie, więc cały krem jest na wierzchu
○ żeby uratować sytuację zbyt dużych podstaw zaczęłam robić fakturę na obrzeżach
○ kiedy nałożyłam jagody, stwierdziłam, że wyszło beznadziejnie więc dodałam sos karmelowy


W końcu wyszło na to, że kolczyki wyglądają dobrze ALE tylko z profilu... więc na zdjęciach można je jeszcze jakoś ładnie pokazać, ale na uszach, raczej każdy zauważy przód pracy ;)


Cóż tak czasami bywa, nie rozumiem dlaczego nie dałam po prostu więcej tych borówkojagód, ale już po fakcie więc nie wnikam.


Niemniej jednak, jestem bardzo zadowolona z samych spodów *pomijając ich rozmiar*. Wszystkie wgłębienia wyszły nawet równo, a całość wygląda realistycznie. Trochę sobie poćwiczyłam przed robieniem babeczek z własnymi spodami, które już mam zamiar zrobić od "x" czasu :P







Życzę wam miłego okresu przedświątecznego i przeżycia w szkole ;)
Do napisania,
Agrafka

sobota, 21 marca 2015

Ptysiowe ciastka z modeliny - religieuse pastry

Witam Was w pierwszy dzień wiosny!

              Co prawda nie pisałam prawie miesiąc, ale nie pomyślcie sobie, że w ogóle nie lepiłam. Stworzyłam kilka prac ale po prostu nie mogłam ich sfotografować, to znaczy teoretycznie mogłam ale komórką albo kompaktem więc wolałam chwilkę poczekać i mieć dobre zdjęcia. Muszę przyznać, że czas leci mi teraz niemiłosiernie szybko, serio nie wiem jak to się dzieje, przecież przed chwilą był początek roku?! Trochę męczy mnie już takie życie z weekendu na weekend ale w sumie jeszcze tylko kwiecień, w maju będą matury więc pewnie nie będę musiała iść kilka dni do szkoły, czerwiec mam nadzieję, że będzie trochę luźniejszy, a potem wakacje! :)



            Pora chyba napisać coś o samej pracy. Zawsze fascynowały mnie modelinowe francuskie smakołyki ale za bardzo mi nie wychodziły. Próbowałam lepić eklerki (klik i klik), efekt średnio mnie zadowalał. Druga praca niby wyglądała ok, ale nie była za grosz realistyczna. Oczywiście, największym problemem była faktura, nie wiedziałam jak najlepiej oddać wygląd ciasta parzonego.



           Tym razem zdecydowałam się na niebanalną formę czyli śliczne ciastka "religieuse". Muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem tego typu francuskich deserów, jak oni na to wpadli? Ciastko złożone jest z dwóch ptysiów z ciasta parzonego, każdy z nich jest tradycyjnie nadziany kremem custard (a właściwie "crème pâtissière", czyli jakby gęstsza odmiana tego angielskiego kremu złożonego z mleka lub śmietanki, żółtek i cukru) albo innym np. czekoladowym, obie części są połączone ze sobą kremem lub polewą czekoladową. Często całość zdobiona jest lukrem czy kremem maślanym (takim do babeczek).



           W mojej pracy postawiłam na pastelowe połączenie kolorów czyli róż i coś co miało wyglądać jak pistacjowy ale raczej nie wyszło (ciiiiiiiii....). Pod koniec stwierdziłam jeszcze, że dodam trochę ciemnego różu na górę. Nad fakturą tym razem posiedziałam trochę dłużej i nieźle się namęczyłam, ale uważam, że jest zdecydowanie lepiej. Wychodzi na to, że wszystko zależy od zrobienia "pęknięć" jakie mają prawdziwe wypieki z ciasta parzonego np. eklerki. 



           To jeszcze nie jest to i wiem, że dużo mi brakuje do perfekcji. Następnym razem bardziej popracuję nad symetrycznością (tutaj wyraźnie jedna praca ma więcej pęknięć od drugiej) oraz nad połączeniem większej części z mniejszą za pomocą drugiego koloru. W sumie nie wiedziałam, czy lepiej żeby polewa była rzadka czy gęsta i wyszło tak średnio, niedokładnie.



            W poniedziałek mam kartkówkę z informatyki więc tak sobie myślę, że pani nie byłaby zadowolona jakby zobaczyła, że robię tutaj wcięcia do akapitów spacjami :P Ale chciałam żeby było ładnie... Po za tym, to jestem ciekawa, czy ktoś przeczytał cały tekst. Zawsze po długiej przerwie mam jakąś potrzebę żeby się rozpisać ;)




Jestem bardzo ciekawa czy kolczyki wam się podobają, koniecznie dajcie znać :) Och, zapomniałabym, miłego końca pierwszego dnia wiosny! Zastanawiam się, czy jestem tutaj jedyną osobą, która spędziła dziś cały dzień w domu :P

Do napisania!
Agrafka