Hejo! Wiem, że długo się nie odzywałam i przepraszam was bardzo za to, jednak
posty na pewno nie będą się ukazywać tak często jak kiedyś. Nie mówię oczywiście, że będę do was pisać raz na miesiąc, tyle bym na pewno nie wytrzymała, ale raczej tępo raz w tygodniu pozostanie. Jest to spowodowane głównie tym, że
lepię już ponad 2 lat i, jak zapewne się domyślacie, mam dość sporo własnej biżuterii.Wiem, że dla większości z was nie jest do żadnym wytłumaczeniem, jednak ja
97% kolczyków lepię dla siebie, a nie na sprzedaż. Bardzo rzadko sprzedaję moje prace. Dlatego, nawet jeśli
sprawia mi to przyjemność, to dziwnie mi lepić kolczyki, jeśli wiem, że założę je pewnie 1-2 razy a po kilku miesiącach będę miała ich tyle, że zajmą mi cały pokój (który jest minimalnie większy niż 1x1m). Po za tym,
kończą już mi się pomysły i trudno ulepić mi coś czego jeszcze nie zrobiłam. Dlatego teraz,
będę lepić głównie jeśli:
- popadnę w depresję /świetne zajęcie odstresowujące/
- będę miała jakiś super-hiper-ekstra pomysł, który koniecznie będę musiała zrealizować
- ktoś będzie miał urodziny/inne święto
- dostanę zamówienie, to raczej mało prawdopodobne... ale zawsze warto zapisać.
Przejdźmy do prawidłowej części posta - kolczyki
Jake z Pora na Przygodę, zrobione dla koleżanki na urodziny :) Sama nie oglądam tej kreskówki, ale chyba muszę zacząć, cóż, kucyki się skończyły, a trzeba jakoś uczyć się inglisza...